W sobotę, 28 maja, zastęp „Fok” z Dobromierskiej Drużyny Harcerskiej „Buczyna” pod wodzą drużynowej Marii, wyruszył na podbój Warszawy.
Nasze harcerki wybrały się do stolicy żeby nawiązać pierwszy kontakt z historią batalionów harcerskich z Powstania Warszawskiego. – Główną osią tematyczną wyjazdu były miejsca związane z Zośką i Parasolem – powstańczymi batalionami AK złożonymi w większości z harcerzy Szarych Szeregów. Dotarliśmy w kilka z miejsc, gdzie walczyli, zwiedziliśmy ekspozycję Muzeum Powstania Warszawskiego, odwiedziliśmy także Cmentarz Wojskowy na warszawskich Powązkach.
Pogoda nas nie rozpieszczała, choć nie była najgorsza. Było dość chłodno choć chwilami wyglądało słońce, chyba częściej jednak padał deszcz. Na szczęście niezbyt ulewny. W tych okolicznościach, założone po raz pierwszy nowe mundurowe kurtki – smocki – bardzo się przydały. Mam cichą nadzieję, że te kurtki staną się na przyszłość znakiem rozpoznawczym naszej drużyny – na równi z kolorem chust i godłem na rękawach mundurów.
Wieczorem, w wirydarzu klasztornym przy kościele św. Marcina na Starym Mieście, pod kamienną tablicą z Prawem Harcerskim odbyła się mała, kameralna ale bardzo dla nas ważna uroczystość: druhna „Kotik” złożyła Przyrzeczenie harcerskie i otrzymała krzyż harcerski. Pozostałe druhny: „Myszka”, „Sowa” i „Łasica” – zakończyły próbę harcerki i na znak tego drużynowa przypięła im srebrne lilijki.
Dziewczyny były bardzo dzielne, wręcz niezmordowane i tego dnia (a raczej – wieczora), postanowiły jeszcze zobaczyć warszawskie nadwiślańskie kolorowe fontanny.
W niedzielę program obejmował zupełnie inne atrakcje. „Foki” odwiedziły wystawę w Muzeum Warszawy na starym Mieście poświęconą projektantce mody Grażynie Hasse, poszalały w Be Happy Muzeum, zjadły pizzę na Chmielnej …i wróciły do domów.
Pewnie zastanawia P.T. Czytelników, kto to „Kotik”, „Myszka”, „Sowa”, „Łasica”? Dodam, że w wyprawie uczestniczyła jeszcze „Wilga” a w zastępie są: „Lwica” i „Malwa”ale nie uczestniczyły w tym wyjeździe. Dziewczyny posługują się harcerskimi imionami nawiązującymi po trochu do tradycji nadawania puszczańskich „indiańskich” imion, trochę też konspiracyjnych pseudonimów. Gdy w zastępie są aż cztery Julie – ten zwyczaj okazuje się bardzo pomocny.
A ten facet w kapeluszu co na zdjęciach wygląda jak strażnik z NP Yellowstone – to Hubert Zalewski. Kiedyś harcerz ze Szczepu 291 Warszawskich Drużyn Harcerskich i Zuchowych im. batalionu ZOŚKA. Coś tam zapamiętał i teraz dziewczynom opowiadał.